
Ostatni wpis na moim blogu odniósł sukces. Nie liczę tego w lajkach, ani nawet wyświetleniach, chodzi mi o zainteresowanie, które wywołał wśród moich czytelników. Dostałem sporo wiadomości, komentarzy, parę osób nawet zagadnęło mnie o ten artykuł prywatnie.
Wydaje mi się, że wiem czego chcecie – kontrowersji. Interesuje Was trener, takim jakim jest – z krwi i kości. Nie instagramowy celebryta, ale ktoś kto nie jest idealny i jak każdy popełnia błędy. Wiem też, iż nie każdemu się to podoba – „ludzie często nie chcą słyszeć prawdy”, usłyszałem od Krystiana.
Ja nie zamierzam jednak tuszować rzeczywistości, bo moją misją jest ukazanie tego zawodu przyszłym trenerom w całej swojej okazałości. Oznacza to, że choć dla wielu z Was może być on pracą marzeń, przyjdzie Wam też zmierzyć się z wieloma trudnościami. Mój blog ma za zadanie pomóc w ich przezwyciężaniu, tak by wyjść z tej walki obronną ręką i czerpać radość z wykonywanej pracy 🙂
W zeszłym tygodniu zamiast napisania wpisu, nagrałem film na Youtube, w którym zdradziłem Wam swój sekret na sukces w zawodzie trenera personalnego – Bądź takim trenerem, jakiego sam chciałbyś spotkać w fitness clubie! W dzisiejszym artykule postaram się odpowiedzieć na pytanie jakiego trenera chciałbyś/abyś spotkać na siłowni będąc klientem.
Oczywiście, indywidualność jest istotą człowieka i każdy może mieć trochę inne wymagania wobec trenera. Przypomnij sobie jednak swoją pierwszą wizytę w klubie fitness. Czy czułeś/aś się zagubiony i potrzebowałeś/aś pomocy instruktora? Ja owszem. Czy bardziej komfortowo poczułbyś/abyś się wówczas w towarzystwie trenera, który jest opanowanym profesjonalistą, czy burakiem który stwarza w okół siebie pozory pewności siebie, a w rzeczywistości jest arogancki?
Odpowiedź na drugie pytanie jest retoryczna, jednak wiemy że w praktyce wygląda to różnie. Co zatem odróżnia tego pierwszego od drugiego? Można by wymienić całą listę, zacznijmy więc od wyglądu. Profesjonalista zawsze wygląda schludnie i adekwatnie do wykonywanego zawodu.
Czysta koszulka (w dobrym guście będzie polo) i długie, najlepiej dresowe spodnie. W grę nie wchodzą dżinsy, ani legginsy (u Pań te drugie są w porządku). Warto, żeby ubrania wraz z butami były dobrane kolorystycznie, osobiście polecam kolor czarny, gdyż symbolizuje on prestiż.
Wcale nie musicie mieć najdroższych ciuchów Under Armour. Równie dobrze możecie kupić je w Decathlonie. Choć osobiście jestem fanem UA, to wczoraj kupiłem sobie spodnie do pracy w Lidlu za 29,99 zł i wcale nie mam z tym problemu. Koszulki z Dzikiem, czy Animalem zostawcie sobie lepiej na swoje treningi 🙂
Chyba nie muszę wspominać jak bardzo ważną kwestią jest higiena. Sam często wplatam swoje treningi między personalne i zawsze po tych pierwszych biorę prysznic. Czasem wolę nawet, żeby klient pochodził sam parę minut po bieżni niż przyjść na trening nieumytym, a już na pewno nie zdarza mi się prowadzić treningu w ciuchach, w których ćwiczyłem.
Pamiętajcie również o dezodorantach, kulkach i perfumach. Dobry zapach potrafi zdziałać cuda! Nie musi to być wcale Versace, ani Armani, kiedyś usłyszałem od klientki, że ładnie pachnę, choć miałem na sobie perfumy z Rossmanna za 60 zł 🙂 Tylko błagam Was, nie idźcie na trening wypsikani od stóp do głów w trzydniowej, przepoconej koszulce (znam takich asów).
Kwestią dyskusyjną od zawsze będzie forma. Czy chcesz tego, czy nie ludzie BĘDĄ jej od Ciebie oczekiwać. Będąc trójboistą/ kulturystą offseason, czy kobietą w ciąży, musisz liczyć się z tym, że nie zrobisz pierwszego dobrego wrażenia. NAJGORSZE co możesz zrobić to tłumaczyć się z tego, jak wyglądasz.
Mało kto jednak wybierze swojego trenera TYLKO na podstawie wyglądu. Możesz przecież mieć sylwetkę rodem z okładki Men’s Healtha, a zniechęcić do siebie klienta podczas pierwszej konsultacji. Ostatecznie to Twoja PODEJŚCIE DO KLIENTA zadecyduje o tym, czy zechce on z Tobą ćwiczyć. Wiedza, umiejętności i doświadczenie mogą Ci w tym pomóc.
Do tej listy można również zakwalifikować wygląd, ale na pewno nie warto skupiać się nadmiernie na sobie i nie ważne już, czy prezentujemy formę sceniczną, czy wyglądamy jakbyśmy sami potrzebowali trenera. Klient musi nas polubić TAKIMI JAKIMI JESTEŚMY i jeśli tak się stanie, to prędzej czy później zrozumie specyfikę dyscypliny, którą uprawiamy, czy sytuację życiową, w której obecnie się znajdujemy.
W tym celu niezbędne będzie jednak nawiązanie z nim relacji. Jeśli nie wiesz jak to się robi to polecam przejrzeć mojego bloga, kanał na Youtube i zapisać się do newslettera: http://freelancer.jozeffazan.pl/. Uświadom sobie zatem, że Twój wygląd schodzi teraz na dalszy plan. Liczy się tylko Twój potencjalny podopieczny – jego cele, potrzeby, doświadczenie z treningiem, przebyte urazy i tak dalej, i tak dalej.
Reasumując, klient wchodząc (pierwszy raz) do fitness clubu oczekuje, że spotka trenera, przy którym przede wszystkim będzie czuł się komfortowo. Jeśli nie ma on doświadczenia w świecie treningów, liczy że Ty będziesz osobą, która go do niego wprowadzi. To w jaki sposób to zrobisz zależy już od Ciebie.
Nie ma to uniwersalnej rady, gdyż jak wspomniałem różni są ludzie i charaktery. W swojej pracy przerobiłem wiele przypadków. Niektórzy chcieli bym zapoznawał ich z treningiem w zrównoważony sposób, który stopniowo będzie przekraczał ich strefę komfortu.
Jeszcze inni oczekiwali, że każe im od razu skoczyć na główkę do głębokiego basenu. W sumie długo, by o tym pisać, a może czas na artykuł o typach klientów, których jako trener możesz spotkać w klubie fitness?
Tak, czy siak, chcąc stać się jak najlepszym specjalistą w swoim fachu, powinieneś być trenerem kompletnym. Kwestia ta dotyczy zarówno Twojego wyglądu, ubioru, jak i wiedzy, umiejętności, a przede wszystkim zdolności interpersonalnych (czytaj podejścia do klienta).
Nie oznacza to, że masz zasypywać go na dzień dobry formułkami rodem z poradników sprzedażowych. Ludzie nie lubią jeśli na siłę chce im się coś sprzedać i od razu to wyczują. Zwłaszcza jeśli robisz to w sposób sztuczny, niezgodny z Twoim prawdziwym obliczem.
Bądź sobą, ale w najlepszym swoim wydaniu. Zadbaj o klienta najlepiej jak potrafisz jeszcze zanim przekroczy próg fitness clubu (tak, rozmowa przez telefon to też forma konsultacji), a zobaczysz że sprzedaż w sposób naturalny „dokona się sama”.